niedziela, 11 sierpnia 2013

Sześć :)

W  domu nikogo nie było, więc zrobiłam sobie coś do zjedzenia i załączyłam telewizor. Leciało już przedmeczowe studio. Pierwszy mecz Polska- Argentyna. Wszyscy liczą na wygraną po 3 ostatnich porażkach. Pierwszy set  wygraliśmy na przewagi, ale przez 2 następne dominowała drużyna Argentyny. Zapowiadało się długie spotkanie. Cały  czas nasz drużyna miała problemy z kończeniem ataków, jedynie Bartek dawał jakoś radę. Wreszcie Andrea zmienił Zibiego na Kubę Jarosza i w 4 secie zaczęła się prawdziwa, walka. Mój wspaniały idol się rozstrzelał i raz po raz sypał albo asami albo atakiem nie do obrony, za to właśnie go uwielbiałam, do Niego dołączył Kuba z Winiarem i to Oni poprowadzili drużynę do zwycięstwa w tie-breaku  3-2 dla Polski. Nagroda MVP oczywiście dla Bartka, gdyby nie poderwał drużyny do walki skończyłoby się to kolejną porażką. Nareszcie nastąpiło przełamanie tej fatalnej passy. Szczęśliwa położyłam się spać. Jutro kolejny mecz mam nadzieję ze za 3 punkty, bo potrzebujemy tej wygranej.  Rano jak wstałam mój tata zaczął dyskutować o wczorajszym meczu
-widziałaś to wczoraj? Oni mają więcej szczęsna niż rozumu…. Już im nie wiele brakowało, żeby przegrać 3-1
- ale wygrali 3-2 i to się liczy
- ale czy ty widziałaś jak Oni grali
- tak widziałam… ale ty chyba nie oglądałeś tego meczu co ja !
-oj dziecko dziecko ty się chyba na tym wogóle nie znasz…
- a ty się niby znasz tak ?
-no jak ja grałem w siatkę to ciebie jeszcze nawet w planach nie było
-hahaha chyba pomyliłeś siatkówkę z siedzeniem przed telewizorem- zironizowałam
-wtedy nie było telewizorów ! i wiecej czasu spędzało się na dworze grając w siatkę
-oj chciałabym to widzieć jak grałeś… powiem Ci że teraz hejtujesz naszą drużynę, a skoro tak dobrze grałeś to czemu ty nie jesteś naszym reprezentantem ?
- bo wtedy nie było takich możliwości  jak teraz, na kształcenie się w sporcie
-tak tak mów mi jeszcze bo mam dreszcze…. Oni nas reprezentują, bo robią to najlepiej i dowodem na to była wczorajsza postawa Bartka, Kuby i Michała, o ile wiesz o kim mówię
-dobra skończcie tą dyskusję, bo tata to robi tylko po to żeby Cię zdenerwować- odezwała się mama
- no i mu się to udało – odpowiedziałam
  Popołudnie spędziłam czytając książkę, bo przez cały rok szkolny to za dużo czasu na to nie miałam.
Wreszcie o 19 zaczęło się studnio przed meczowe, a o 20.15 mecz. Pierwszy set niestety przegraliśmy ale 3 kolejne padły naszym łupem i wreszcie mogliśmy się cieszyć wygraną za 3 punkty. Byłam przeszczęsliwa, bo wracała ta moja najlepsza drużyna, dla której było warto poświecić kilka nocy, aby oglądać ich zmagania. Później jeszcze pomeczowe studnio i słowa Winiara: "Na pewno nie nie pobijecie Ergo Areny"
- No to się jeszcze zdziwicie – pomyślałam.  Około 23.30 położyłam się spać. O północy usłyszałam dźwięk sms-a „ Były straszne korki i dopiero koło 12 dojechaliśmy do Bełchatowa. Mam nadzieję, że nie obudziłem Cię tym smsem, ale wczesniej miałem tyle na głowie, ze zapomniałem napisać. Buziaki”
„ Niestety, ale mnie obudziłeś. Dobrze, że chociaż teraz dałeś znać ze dotarliście bo już się martwiłam”
„oj przepraszam, ale Ola wpadła i musieliśmy szczerze porozmawiać, więc Nam trochę zeszło. Śpij dalej… Słodkich snów”
Na to już nie odpisałam, tylko przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam.


Wreszcie nadszedł 5 lipca 2013 roku. Od samego rana chodziłam jak nakręcona.  Umówiłam się z moim chrzestnym, ze przyjedzie po mnie o 19. Ja oczywiście już godzinę wczesniej byłam gotowa tak na wszelki wypadek. O 19.45 siedziałam już na swoim miejscu w Katowickim Spodku. Byłam chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Spotkanie było strasznie emocjonujące, a trzeci set to prawie doprowadził mnie do łez, ale mimo wszystko wygraliśmy z USA i nasze drzwi do Final Six nadal są otwarte. Wprawdzie mogło być 3:0 lub 3:1 ale 3:2 też da się przeżyć. Po meczu oczywiście czas na autografy. Pierwszy jaki zdobyłam to od Andrzeja Wrony. Później Grześka Kosoka i Piotrka Nowakowskiego, którego też strasznie lubię. Spotkałam też Zatiego, z którym się przywitałam buziakiem w policzek i pogratulowałam wygranego meczu. Wszystkie „fanki” zjadały mnie wzrokiem, ale mnie to jakoś nie przejęło. Wreszcie dopadłam Bartka i poprosiłam o autograf na koszulce, a później na rysunku przeze mnie zrobionym powiedział, że na rysunku jest ładniejszy niż w rzeczywistości, a ja już nie zdążyłam tego skomentować bo przyszła ta jego dziewczyna i zaczęli się przytulać i całować tak na oczach wszystkich… ledwo co odzyskałam mój rysunek i marker. Odwróciłam się na pięcie, szybko schowałam teczkę do torby i wybiegłam ze Spodka.  Trudno życzę im szczęścia, ale ciężko mi się na to wszystko patrzyło.
Położyłam się spać około 1 w nocy, ale emocje z meczu nie dawały mi zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz