W domu nikogo nie
było, więc zrobiłam sobie coś do zjedzenia i załączyłam telewizor. Leciało już
przedmeczowe studio. Pierwszy mecz Polska- Argentyna. Wszyscy liczą na wygraną
po 3 ostatnich porażkach. Pierwszy set
wygraliśmy na przewagi, ale przez 2 następne dominowała drużyna
Argentyny. Zapowiadało się długie spotkanie. Cały czas nasz drużyna miała problemy z kończeniem
ataków, jedynie Bartek dawał jakoś radę. Wreszcie Andrea zmienił Zibiego na
Kubę Jarosza i w 4 secie zaczęła się prawdziwa, walka. Mój wspaniały idol się
rozstrzelał i raz po raz sypał albo asami albo atakiem nie do obrony, za to
właśnie go uwielbiałam, do Niego dołączył Kuba z Winiarem i to Oni poprowadzili
drużynę do zwycięstwa w tie-breaku 3-2
dla Polski. Nagroda MVP oczywiście dla Bartka, gdyby nie poderwał drużyny do
walki skończyłoby się to kolejną porażką. Nareszcie nastąpiło przełamanie tej
fatalnej passy. Szczęśliwa położyłam się spać. Jutro kolejny mecz mam nadzieję
ze za 3 punkty, bo potrzebujemy tej wygranej. Rano jak wstałam mój tata zaczął dyskutować o
wczorajszym meczu
-widziałaś to wczoraj? Oni mają więcej szczęsna niż rozumu….
Już im nie wiele brakowało, żeby przegrać 3-1
- ale wygrali 3-2 i to się liczy
- ale czy ty widziałaś jak Oni grali
- tak widziałam… ale ty chyba nie oglądałeś tego meczu co ja
!
-oj dziecko dziecko ty się chyba na tym wogóle nie znasz…
- a ty się niby znasz tak ?
-no jak ja grałem w siatkę to ciebie jeszcze nawet w planach
nie było
-hahaha chyba pomyliłeś siatkówkę z siedzeniem przed
telewizorem- zironizowałam
-wtedy nie było telewizorów ! i wiecej czasu spędzało się na
dworze grając w siatkę
-oj chciałabym to widzieć jak grałeś… powiem Ci że teraz
hejtujesz naszą drużynę, a skoro tak dobrze grałeś to czemu ty nie jesteś
naszym reprezentantem ?
- bo wtedy nie było takich możliwości jak teraz, na kształcenie się w sporcie
-tak tak mów mi jeszcze bo mam dreszcze…. Oni nas
reprezentują, bo robią to najlepiej i dowodem na to była wczorajsza postawa Bartka,
Kuby i Michała, o ile wiesz o kim mówię
-dobra skończcie tą dyskusję, bo tata to robi tylko po to
żeby Cię zdenerwować- odezwała się mama
- no i mu się to udało – odpowiedziałam
Popołudnie spędziłam
czytając książkę, bo przez cały rok szkolny to za dużo czasu na to nie miałam.
Wreszcie o 19 zaczęło się studnio przed meczowe, a o 20.15
mecz. Pierwszy set niestety przegraliśmy ale 3 kolejne padły naszym łupem i
wreszcie mogliśmy się cieszyć wygraną za 3 punkty. Byłam przeszczęsliwa, bo
wracała ta moja najlepsza drużyna, dla której było warto poświecić kilka nocy,
aby oglądać ich zmagania. Później jeszcze pomeczowe studnio i słowa Winiara: "Na pewno nie nie
pobijecie Ergo Areny"
- No to się
jeszcze zdziwicie – pomyślałam. Około
23.30 położyłam się spać. O północy usłyszałam dźwięk sms-a „ Były straszne
korki i dopiero koło 12 dojechaliśmy do Bełchatowa. Mam nadzieję, że nie
obudziłem Cię tym smsem, ale wczesniej miałem tyle na głowie, ze zapomniałem
napisać. Buziaki”
„ Niestety, ale mnie obudziłeś. Dobrze, że chociaż teraz
dałeś znać ze dotarliście bo już się martwiłam”
„oj przepraszam, ale Ola wpadła i musieliśmy szczerze
porozmawiać, więc Nam trochę zeszło. Śpij dalej… Słodkich snów”
Na to już nie odpisałam, tylko przekręciłam się na drugi bok
i zasnęłam.
Wreszcie nadszedł 5 lipca 2013 roku. Od samego rana
chodziłam jak nakręcona. Umówiłam się z
moim chrzestnym, ze przyjedzie po mnie o 19. Ja oczywiście już godzinę
wczesniej byłam gotowa tak na wszelki wypadek. O 19.45 siedziałam już na swoim
miejscu w Katowickim Spodku. Byłam chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Spotkanie
było strasznie emocjonujące, a trzeci set to prawie doprowadził mnie do łez,
ale mimo wszystko wygraliśmy z USA i nasze drzwi do Final Six nadal są otwarte.
Wprawdzie mogło być 3:0 lub 3:1 ale 3:2 też da się przeżyć. Po meczu oczywiście
czas na autografy. Pierwszy jaki zdobyłam to od Andrzeja Wrony. Później Grześka
Kosoka i Piotrka Nowakowskiego, którego też strasznie lubię. Spotkałam też
Zatiego, z którym się przywitałam buziakiem w policzek i pogratulowałam
wygranego meczu. Wszystkie „fanki” zjadały mnie wzrokiem, ale mnie to jakoś nie
przejęło. Wreszcie dopadłam Bartka i poprosiłam o autograf na koszulce, a
później na rysunku przeze mnie zrobionym powiedział, że na rysunku jest
ładniejszy niż w rzeczywistości, a ja już nie zdążyłam tego skomentować bo
przyszła ta jego dziewczyna i zaczęli się przytulać i całować tak na oczach
wszystkich… ledwo co odzyskałam mój rysunek i marker. Odwróciłam się na pięcie,
szybko schowałam teczkę do torby i wybiegłam ze Spodka. Trudno życzę im szczęścia, ale ciężko mi się
na to wszystko patrzyło.
Położyłam się spać około 1 w nocy, ale emocje z meczu nie
dawały mi zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz