Urodziny zaczęły się punktualnie
o 16.00. Pierwszym gościem był mój chrzestny z rodziną, od którego dostałam
piłkę Miksę z podpisami całej kadry. Nie wierzyłam własnym oczom!
- Jak ty to zdobyłeś ? –
zapytałam nie potrafiąc powstrzymać
wielkiego banana na twarzy
- Mam swoje sposoby – uśmiechnął
się prawie tak szeroko jak ja
Później przyszły moje kuzynki, z
różnymi siatkarskimi gadżetami typu biało-czerwony szalik. Teraz to już w ogóle
byłam najszczęśliwsza na świecie ! Do pełni szczęścia brakuje mi tylko biletu
na mecz.
W końcu przyszła kolej moich
rodziców.
- Paulinko ! Wszystkiego
najlepszego! Spełnienia wszystkich marzeń! –mówiła mama
- Dobra kończ już tą przemowę-
ponaglał ją tata. A ja się tylko do nich obu uśmiechałam.- dobra córuś Baw się
dobrze ! – i dostałam do ręki małe prostokątne pudełeczko. Nie zrozumiałam ostatnich
słów mojego tatusia, ale po otwarciu pudełeczka wszystko stało się jasne !
-AAAAAAAAA- krzyczałam – mam 2
bilety w pierwszym rzędzie na mecz Polska USA w Katowicach! – biegałam po domu
krzycząc, a goście się tylko ze mnie śmiali i czekali aż się w końcu uspokoję.
Równo 17.40 zasiadłam przed
telewizorem w mojej nowej koszulce i z gadżetami w ręku. Wiernie kibicowałam
naszym nawet jak przegrywali darłam się tak, ze pewnie słyszeli mnie na drugim
końcu polski. Mecz był bardzo zacięty. Brazylia nie jest łatwym przeciwnikiem
ale przecież Polska jest najlepsza ! Pokonaliśmy ich w 5 secie wygrywając 15:12
a w całym meczu 3:2 . Wtedy to dopiero szalałam. Goście aż zatykali uszy, ale
nie mogłam powstrzymać emocji. Wreszcie się ogarnęłam i wróciłam do rodziny.
Około 22.00 wszyscy zbierali się do domu, a ja z mamą sprzątałam po całej
imprezie.
Około 23.15 weszłam na facebooka żeby podziękować wszystkim za życzenia,
ale to co tam zobaczyłam doprowadziło mnie do łez -oczywiście z radości. Od
dzisiaj reszta naszej reprezentacji, która nie gra w LŚ jest w moim rodzinnym
mieście ! I do tego jeszcze przez trzy kolejne dni będą grali mecze…
- to są moje najlepsze urodziny w
życiu! – krzyknęłam na cały dom.
Jak już się uspokoiłam poszłam do
mamy zakomunikować jej, ze jutro i przez kolejne dni będę chodziła na mecze.
Oczywiście nie zdziwiło jej to wcale. W końcu po dniu pełnym wrażeń położyłam
się spać !
Następnego dnia wstałam około 10.30 z bardzo pozytywnym
nastawieniem. Zjadłam śniadanie odwiedziłam fejsbusia i napisałam do mojej przyjaciółki
czy idzie ze mną na mecz. Oczywiście dostałam pozytywna odpowiedź bo Anitka tak
samo kochała siatkówkę jak ja.
Zjadłam obiad i około 15.30 zaczęłam się zbierać żeby zdążyć
na 17.00 bo jeszcze musiałam dojść na halę. Równo o 17.00 razem z Anitką
stałyśmy na trybunach i słuchałyśmy hymnu. Chłopaki grali wspaniale widać było
ze są wstanie zostawić serce na boisku. 2 pierwsze sety gładko wygraliśmy ale
później zaczęły się schody. Niestety końcowy wynik nie był zadawalający dla nas…
3-2 dla Rosji, ale oczywiście podziękowaliśmy naszej reprezentacji najlepiej
jak tylko potrafiliśmy. Część kibiców opuściła już halę ze smutnymi minami, a
my jak na prawdziwych kibiców przystało czekałyśmy na autografy.
Udało mi się dostać od kapitana drużyny Grzegorza Łomacza, Bartosza Krzyśka i Karola
Kłosa. Z nim porozmawiałyśmy trochę dłużej, bo świetny z niego człowiek ( z
resztą cała nasza reprezentacja jest megaaa zabawna). Jak już miałyśmy zbierać się
do opuszczenia hali powiedziałam do Pan Karola, a nie przepraszam zapomniałam
ze przeszliśmy na TY (bo przecież jak On to powiedział nie jest aż tak dużo
starszy od Nas), że wieczorem liczę na jakiś post na fejsie. Na odchodne usłyszałam tylko „ nie omieszkam
się odezwać”.
Jak wróciłam do domu byłam tak szczęśliwa, że poznałam Ich
wszystkich, ze nie w głowie mi było zrobienie sobie kolacji, czy wzięcie
ciepłej kąpieli, a dochodziła już 21.30. Gdy emocje opadły po 22.00 szybko
zjadłam jednego Tosta z serem i pomaszerowałam do łazienki, by wziąć długą
kąpiel. Faktycznie była długa bo na zegarze dochodziła 23.20. Położyłam się do
łóżka i odtwarzałam w myślach sobie cały dzisiejszy dzień i wtedy przypomniałam
sobie o tym ze po powrocie do domu nie odwiedziłam facebooka. Szybko
wygrzebałam się z łóżka i odpaliłam laptopa. Niebawem byłam na profilu Karola,
ale to co ujrzałam przerosło moje oczekiwania:
„ Jak wiecie dzisiaj graliśmy mecz towarzyski z Rosją i
niestety przegraliśmy 3-2. Z boiska schodziliśmy ze smutnymi minami, ale pewne
dwie bardzo ładne dziewczyny, które serdecznie pozdrawiam poprawiły Nam
humory. Mam nadzieję że będziecie jutro
na meczu i znowu się spotkamy. Pozdrowienia dla wysokiej brunetki i nieco
niższej blondynki. :) ”
Z uśmiechem na ustach położyłam się spać i zasnęłam jak dziecko.
Następnego dnia rano chodziłam po domu uśmiechnięta jak małe
dziecko. O 17.00 szłam na kolejny mecz, a później o 20.15 czekał mnie maraton
przed telewizorem i kibicowanie naszej druzynie narodowej w rozgrywkach Ligi
Światowej 2013. O 11.30 poszłam do
kościoła. Po powrocie zjadłam szybko obiad i usiadłam do lekcji, bo wiedziałam,
że później mogę nie mieć czasu. Tak jak
poprzedniego dnia ok. 15.30 odłożyłam
książki i zaczęłam zbierać się na mecz.
Mecz trwał 2,5 godziny, był bardzo zacięty, ale po ciężkim
boju chłopaki wygrali 3:2. Postanowiłyśmy z Anitą ze pójdziemy po resztę
autografów, a później wrócimy do domów na oglądanie LŚ. Niestety albo nawet stety
nasze plany się zmieniły, bo podczas kolekcjonowania reszty autografów
spotkałyśmy Karola i Damiana Wojtaszka, którzy podsłuchali naszą rozmowę o tym,
ze zostało nam już mało czasu i musimy się zbierać, bo inaczej nie zobaczymy
początku meczu i zaproponowali Nam żebyśmy się wybrały z nimi do jednego zklubów,
w którym zorganizowano strefę kibica.
Szybko podjęłyśmy decyzję ze to jest dobra propozycja i
trzeba było poinformować o tym rodziców ale jak ? Postanowiłam zadzwonić do
mamy
- hej mamuś ! – powiedziałam słodko
- no hej Paulina coś się stało ?
- nie, no ale wiesz mamo, bo jest taka sprawa, czy mogłabym iść do Anity pooglądać
mecz razem?
- no nie wiem czy to jest dobry pomysł!
-No mamo wrócę od razu po zakończeniu meczu. Obiecuję !
- no dobrze…. Ale pamiętaj ze jutro idziesz do szkoły!
-dobrze, dobrze. Pa… kocham cię!
- No ja ciebie też. Bawcie się dobrze. – zakończyła
rozmowę mama.
- Dobra mam zgodę na wyjście, ale po zakończeniu muszę
szybko wracać do domu. Więc jak idziemy?
- No pewnie my jesteśmy gotowi, czekaliśmy tylko na Was.
Szybko poszliśmy do tej restauracji zamówiliśmy cos do
jedzenia i picia ( oczywiście bezalkoholowe) i zaczęliśmy oglądać.
Niestety tym razem Brazylijczycy okazali się lepsi,
przegraliśmy 3:2. Nie poddaliśmy się bez walki i za to kocham naszą drużynę. Wszyscy
z dziwnymi minami zakończyliśmy nasze spotkanie i wróciliśmy do własnych domów.
Ja szybko wzięłam prysznic i poszłam spać.
ŚWIENTE! *.*
OdpowiedzUsuńhttp://walcz-do-samego-konca.blogspot.com/
zapraszam! :)